poniedziałek, 23 grudnia 2013

Maślane ciasteczka z orzechami

Zbliżają się Święta postanowiłam więc zrobić małe upominki w postaci ciasteczek :) dla przyjaciół i rodziny.



 Stopień trudności: bardzo łatwe. 
 Czas około 30 min (około 10 min na pieczenie).




Składniki:
  • 2 szkl. mąki krupczatki
  • pół kostki masła
  • 2 żółtka (białka użyjemy do posmarowania ciasteczek)
  • 3 łyżki śmietany lub jogurtu typu greckiego
  • około 2/3 szklanki cukru pudru
  • dwie garści orzechów włoskich pokrojonych
  • sok i otarta skórka z całej cytryny 

Do mąki dodać pokrojone w kostkę masło, cukier puder, żółtka, sok i skórkę z cytryny (wcześniej ją dokładnie umyć), orzechy. Szybko zagnieść ciasto i włożyć na około pół godzinki do lodówki. Po tym czasie rozwałkować ciasto o grubości około 0,5 cm i wykrajać np. kieliszkiem jak nie mamy foremek lub inne kształty ciastka. Układać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Posmarować białkiem (ciastka można posypać cukrem brązowym).

Pieczemy w temperaturze około 180 stopni przez 10 min aż się zarumienią. Po 5 min. odwróciłam zarumienione ciastka na drugą stronę.

 Wystarczy obwiązać je sznurkiem, dodać karteczkę z życzeniami i mamy gotowy upominek zrobiony z miłością i zaangażowaniem bo każdy prezent zrobiony samemu ma w sobie to coś ;-)

                                                       Wesołych  i smacznych Świąt ;-)








Ciągle pod wrażeniem zespołu Mikromusic:
http://www.youtube.com/watch?v=3bs6fAnxz20




 














czwartek, 12 grudnia 2013

Tarta na spodzie z kaszki kukurydzianej


....To uczucie kiedy czujesz, że przyjechałaś z dalekiej podróży...choć nie wyjechałaś poza granice swojego rodzinnego miasta... to podróż w głąb siebie, która cały czas trwa... Taka refleksja mnie ostatnio dopadła.... Szukamy, gnamy coś po drodze gubimy a potem się okazuje, że tego co tak usilnie szukaliśmy mamy tu na miejscu...w nas... w rodzinie...w przyjaciołach... w domu...
Nie dajmy się zwariować.. nie rezygnujmy z siebie, ze swoich pasji... wszak trzeba mieć w życiu jakiś mały kawałek swojego świata, do którego lubimy wracać...coś zupełnie naszego...ale dość tego filozofowania... 
Dziś "zamknęłam" się w kuchni i gotowałam piekłam przez pięć godzin...uf... Gorąco i pachnąco się zrobiło...
WRÓCIŁAM!!!





Stopień trudności: łatwe. 
Czas przygotowania: około 1 h.


Składniki:
  • 4 marchewki średniej wielkości
  • 3-4 cebule średniej wielkości
  • kaszka kukurydziana - około 1 szklanka
  • przyprawy: pieprz cayenne, pieprz ziołowy, curry, sól, bazylia
  • dwa ząbki czosnku
  • około szklanka kaszki kukurydzianej 
  • oliwa z oliwek
  • pestki z dyni do dekoracji
  • pestki słonecznika (garść lub dwie)

Marchew umyć i zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Cebulę pokroić w kosteczkę i podsmażyć na złoty kolor na rozgrzanej patelni z oliwą. Dodać marchew, słonecznik, czosnek i przyprawy chwilę smażyć. Dolać wody i poddusić około 15 - 20 minut.

Ugotować kaszkę według przepisu podanego na opakowaniu - ma być gęsta. Po ugotowaniu dodać przyprawy sól, pieprz, curry lub według uznania. Ja lubię jak jest pikantna.

Dno formy od tarty lub inną formę polać oliwą, następnie wyłożyć na nią kaszkę. Jeśli jest za sucha dodać oliwy. Następnie wyjąć i wyłożyć na nią farsz z marchewki i cebuli. Piec około 30-45 minut. Ostudzić i podawać. Smakuje na zimno i na ciepło równie dobrze.

Taki spód jest alternatywą dla osób będących na diecie bezglutenowej. Robiłam z tym spodem również tartę z porem i wyszła rewelacyjna.


Smacznego i miłego wieczoru :)




poniedziałek, 22 lipca 2013

Pierogi z jagodami


Kupiłam od staruszki siedzącej pod sklepem słoik jagód - zrobiłam pierogi. Zapachy, smaki dzieciństwa...
prawie jak u babci... :)

Pierogi zawsze robiłam pod czujnym okiem babci - dziś sama od początku do końca...wyszły bardzo dobre.
Polecam ;-)

Stopień trudności: łatwe.
Czas przygotowania: około 1 - 1,5 h.
Z podanych składników wyszło około 30 sztuk pierogów.

Składniki:
  • 30 dag mąki pszennej - niecałe 2 szklanki
  • jajko
  • łyżka oliwy
  • 150 ml ciepłej wody (przegotowanej)
  • szczypta soli
  • około 0,8 kg jagód
  • cukier i śmietana
Jagody dokładnie myjemy. Mąkę przesiać na stolnicę, zrobić wgłębienie -  dodać jajko. Do ciepłej wody wsypać szczyptę soli, oliwy i stopniowo wlewać na mąkę i wyrabiać palcami. Następnie solidnie wyrobić ciasto - podsypać mąką. Ciasto podzielić na  2 lub 3 części. Mam małą stolnicę, wałkowałam ciasto partiami. Jeden kawałek rozwałkować, resztę włożyć do foli plastikowej lub przykryć wilgotną ściereczką. Ciasto wałkujemy na cienki placek. Wykrawamy w nim kółka (ożywając szklanki).
Nadziewamy i robimy pierożki.
Rada: aby pierogi się nie rozlepiły podczas gotowania można docisnąć brzegi widelcem.



 


Wrzucamy jedna partię pierogów do dużego garnka z gotującą się wodą. Po wypłynięciu gotujemy pierogi jeszcze jakieś 2-3 minuty.
Odcedzamy delikatnie, dodajemy masła żeby się nie zlepiły.

Podajemy ze śmietaną i cukrem.



Smacznego! 









środa, 15 maja 2013

Chleb na zakwasie "dla leniwych"


Dawno mnie tu nie było... mam taki czas, podejmuję się masy różnych wyzwań, organizuje, przerabiam, gotuje (czego nie widać na blogu), szukam pracy  itp. Mam troszkę słomiany zapał, robię kilka rzeczy z różnym skutkiem... typowy bliźniak :) ale gotować lubię ciągle i cieszę się, że tu jestem konsekwentnie :)



Minęło już kilka miesięcy od kiedy dostałam słoiczek zakwasu od Ani i karteczkę z własnoręcznie napisanym przepisem.

Jak to chleb? Bez drożdży? Co to jest ten zakwas? I to wyrośnie?  Hm..co ja mam z tym zrobić... Miałem mętlik w głowie, ale postanowiłam spróbować i do dziś próbuję i piekę chleb :-)

Sama kiedyś próbowałam zrobić zakwas z przepisu Liski z White Plate, ale mi nie wyszedł. Myślę, że główną przyczyną niepowodzenia była mąka (typ 2000). Następny zakwas zrobię na mące żytniej typ 720.

Przede mną kolejna próba (mam nadzieję, że teraz się uda), ponieważ swój zakwas rozdałam. Zakwas, który dostałam podobno został zrobiony na podstawie tego przepisu:
http://gotuj.skutecznie.tv/2011/09/jak-zrobic-zakwas-do-pieczenia-chleba/

Tak wyglądał przepis, który dostałam:



Przyznam się szczerze, że nie wiem czemu jest to przepis "dla leniwych" - że taki prosty?

Przepis na chleb na żytnim zakwasie "dla leniwych":

Składniki:
  • 1 kg mąki pszennej "Babuni"
  • 1 kg mąki żytniej (typ 720)
  • 7 szklanek letniej wody (przegotowanej ostudzonej)
  • 1-2 łyżki soli
  • według upodobań: płatki owsiane, pszenne, siemię lniane, słonecznik, kminek, suszone śliwki itp. (ilość po garści lub według upodobań... ja słonecznika daję więcej i płatków - ok. pół szklanki)
  • zakwas ;)
Proponuje na pierwszy raz zmniejszyć liczbę składników a przede wszystkim mąki o połowę :) Bo z ciasta wychodzi duża ilość. Piekę je zazwyczaj w prodiżu. Podaną ilość (2 kg) - wychodzi jeden chleb z prodiża i jeden z foremki keksówki! Jak zmniejszymy o połowę wyjdą nam dwa chlebki (w formach keksówki) lub mały okrągły (jak w prodiżu). 

Zakwas rozrabiamy w 6-7 szklankach wody (jak mniej mąki to mniej wody - musisz wyczuć - można rozrobić np w 3 a potem jak będzie za gęste ciasto dodać więcej). Pamiętaj, że jak mąki pszennej będzie mniej niż żytniej i dodasz jeszcze np. otrębów i płatków - wody trzeba będzie dodać nieco więcej. Dodajesz sól - aby się rozpuściła w wodzie. Nie solę dużo i dodaje tylko łyżkę - ale dla niektórych osób może być wtedy za mało słony. Zawsze lepiej dodać mniej  ;)

Do miski wsypać przesiane mąki i wszystkie ziarnka. Następnie wlać zakwas z wodą i rozrobić. Po wyrobieniu odjąć kawałeczek ciasta na zakwas, który użyjemy w kolejnym chlebie. W oryginalnym przepisie jest inaczej podane: żeby najpierw wyrobić ciasto a potem dodać ziarnka, ale ja uważam, że tak jest o wiele trudniej.

Zakwas w słoiczku powinien stać w lodówce (ja nakładam zakrętkę ale nie zakręcam mocno). Przed pieczeniem można go wyjąć z lodówki i dokarmić mąką żytnią z wodą i odczekać np. z godzinkę, ale to chyba ma znaczenie jak zakwas nie jest "młody". Dokarmiać trzeba zakwas, który długo stoi.

Wyrobione ciasto wkładamy do foremek i odstawiamy w ciepłe miejsce na 10 h. Zimą stawiałam chleb na grzejnik ;) Trochę się naczytałam o pieczeniu chleba - super jak macie gliniany garnek (ja nie mam). Podobno nie powinno się piec chleba w blaszanych formach bo zachodzi jakaś reakcja... Ja wykładam blachy papierem. Część osób odstawia ciasto do tzw. wiklinowych koszyków (ja tak jeszcze nie robiłam). Ten przepis jest najprostszy z możliwych, nie wymaga dużych umiejętności, ale trzeba pilnować czasu - nie można przekroczyć tych 10 h bo może się zakwasić. Ogólnie powinno Wam już rosnąć po 2 godzinach. Dużo jest blogów o pieczeniu chleba. Mój ulubiony to oczywiście blog Liski: http://pracowniawypiekow.blogspot.com

Pieczemy chleb w piekarniku w temperaturze oko 180 - 190 stopni przez 1 godzinę (max 1,5h).
W prodiżu piekę równo 1h i wychodzi idealny z brązową skórką. W piekarniku nie ma takiej ładnej skórki.
Rada: przed pieczeniem spryskaj górę chleba wodą. Po wyjęciu też - skórka nie będzie taka twarda.

Potem wyjmij z formy i ostudź. Przykryj ściereczką, potem włóż do worka. Chleb można mrozić - polecam go wtedy pokroić na mniejsze kawałki i zapakować w worki.

Bez mrożenia zachowa świeżość przez kilka dni. 

Tu kilka zdjęć chlebków które robiłam w różnych odstępach czasu:

Mój pierwszy chleb wyglądał tak:


Chleb z marca:



Chleb z maja:



Zachęcam do robienia swojego pięknie pachnącego, zdrowego chlebka!

Pozdrawiam

Deep


Jest wieczór... w właściwie noc...z kuchni unosi się zapach... ah co to za zapach... z rana zjem świeży chleb z masłem :)








poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Błyskawiczne ciasto z jabłkami w 40 minut.

Przepis dostałam od mojej przyjaciółki Alicji. Robi się je bardzo szybko a do tego smakuje bardzo dobrze. Polecam :)

         Składniki:
  • trzy szklanki mąki (użyłam tortowej ale może być zwykła pszenna)
  • kostka margaryny do pieczenia
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • pół szklanki cukru pudru
  • 1 serek Danio waniliowy
  • 5 średniej wielkości jabłek pokrojonych w plastry
  • przyprawa do piernika i cynamon (niekoniecznie)
W wersji na bogato możemy dodać suszonych śliwek a wierzch ciasta posypać płatkami migdałów albo orzechami. 

Suche składniki wsypujemy do miski mieszamy  dodajemy margarynę i serek. Zagniatamy ciasto. Łatwiej jest zagniatać na blacie kuchennym lub stolnicy. Dzielimy na pół i rozwałkowujemy na dwa placki wielkości foremki (użyłam prostokątnej). Formę wykładamy papierem do pieczenia. Jeden z placków kładziemy na spód, posypujemy pokrojonymi  i obranymi ze skórki jabłkami (jabłka może obrać i pokroić ktoś z domowników) i przyprawą do piernika lub cynamonem. Przykrywamy drugim plackiem (w mojej wersji były to paski ciasta poukładane na przemian).



Wkładamy do rozgrzanego do 180 st. piekarnika pieczemy około 30 min. (wierzch powinien być lekko zarumieniony).



Smacznego!







poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Brioszki z twarogiem i wiśniami

Przepis na te pyszne brioszki pochodzi z portalu Kwestia smaku: http://www.kwestiasmaku.com/kuchnia_polska/drozdzowe_wypieki/brioche_blyskawiczna/przepis.html

Podsunęła mi go moja znajoma. Dzięki Gosiu :*
Te drożdżowe, odrywane bułeczki są warte grzechu. Polecam :)


Stopień trudności: dość łatwe. 
Czas przygotowania: około 1,5 h.
Ilość porcji: 12 brioszek.

Składniki:
ciasto:
  • 370 g mąki tortowej (może być zwykła pszenna)
  • 50 g drobnego cukru (ja dodałam cukier puder)
  • 50 g świeżych drożdży
  • 1 łyżeczka soli 
  • 100 ml ciepłego mleka
  • 3 jajka (w tym 1 jajko do smarowania bułek)
  • 170 g miękkiego masła
nadzienie:
  • twaróg (250 g)
  • wiśnie bez pestek (ja kupiłam w lidlu) lub słoik dżemu wiśniowego 
*do posypania cukier puder i kandyzowane kawałki skórki z pomarańczy

Z drożdży, mleka, łyżki mąki i cukru robimy zaczyn. Odstawiamy w ciepłe miejsce aż urośnie.
Mąkę przesiewamy do miski i dodajemy sól, cukier, dwa jajka, masło i zaczyn. Wszystko mieszamy łyżką do połączenia składników. Wyjmujemy ciasto na blat czy stolnicę oprószoną mąką i ugniatamy około 5 minut. Ciasto powinno nam ładnie odchodzić od ręki. Wkładamy je do miski i odstawiamy w ciepłe miejsce na około 30 min do wyrośnięcia. Po tym czasie lekko rozciągamy ciasto (można ewentualnie delikatnie rozwałkować) i kroimy na 12 kawałków.



Do każdego kawałka nakładamy twaróg, wiśnie i zaklejamy boki. Robimy okrągłe bułeczki.


Swoje brioszki piekłam w prodiżu ale można je piec w okrągłej formie w piekarniku (np. z wyjmowanym dnem). Formę smarujemy masłem wykładamy papierem do pieczenia. Brioszki układamy łączeniem do dołu. Odstawiamy na około 30 min do wyrośnięcia. W tym czasie rozgrzewamy piekarnik (180 st.)


Smarujemy bułki roztrzepanym jajkiem. Pieczemy około 30 - 45 min w zależności od tego jakiego farszu użyjecie - jeśli bardziej wilgotny to dłużej (sprawdzać patykiem czy środek jest już upieczony). W oryginale jest napisane żeby przykryć brioszki folią aluminiową jak się lekko zarumienią. Piekłam w prodiżu więc tego nie robiłam.

Swoje bułki z twarogiem piekłam nieco dłużnej niż 30 min (myślę że z 45 -50 min), ponieważ owoce i twaróg są wilgotne i bałam się, że się środek nie dopiecze. Uwaga na to żeby nie przypalić - brioszki powinny być ładnie zarumienione :)



Wyjmujemy z piekarnika w przypadku prodiża zdejmujemy wieko. Po kilkunastu minutach wyjęłam je z prodiża. Odczekać aż ciasto się przestudzi. Można posypać cukrem pudrem i kandyzowaną skórką z pomarańczy.



Pyszne! Smacznego.










poniedziałek, 18 marca 2013

Zawijasy herbaciano - kakaowe

Pomysł na to ciasto zrodził się po tym jak przeczytałam na blogu "japońska kuchnia" o trójkolorowym cieście z dodatkiem zielonej herbaty oryginał tu: http://japonskakuchnia.blogspot.com/2010/11/ciasto-w-trojkolorze.html

Na początku miało to być ciasto dokładnie takie jak ww. przepisie pomyślałam jednak, że o wiele ładniej będzie wyglądać jak uformuję z ciasta kształt zawijasów. Niestety ciasto nie wyszło dobrze - było kleiste i zbite (zrobiłam je z mąki żytniej, która jest cięższa od zwykłej mąki pszennej). Podejrzewam, że przyczyną niepowodzenia ciasta były złe proporcje (może za mało mleka), a może zbyt krótki czas pieczenia (?). Nie dałam za wygraną i zrobiłam je w ten sam dzień jeszcze raz tym razem z inną mąką i drożdżami świeżymi (nie w proszku).

Ciasto zrobiłam na odczarowanie zimy. Wiosno przyjdź! :) Jednym kojarzy się z niżami i wyżami barycznymi innym z tajfunem o sile Katrina ;) hehe. Jak smakuje? Zachęcam do wypróbowania!

Stopień trudności: dość łatwe.
Czas przygotowania około 1h. (wyrastanie około 30 min, pieczenie około 35 min). 
Ilość porcji mi z ciasta wyszło 9 kawałków + dwa które upiekłam oddzielnie w foremkach do muffin.




Przepis na zawijasy z zieloną herbatą i kakao:

Składniki:
  • 425 g mąki pszennej Babuni (około 2,5 szklanki) + mąka do podsypania w czasie wałkowania i wyrabiania ciasta
  • 2/3 kostki masła rozpuszczonego w szklance mleka
  • 1 jajko
  • pół opakowania świeżych drożdży
  • 1 łyżeczka sproszkowanej herbaty matcha
  • 1 łyżeczka słodkiego kakao
  • 6 łyżeczek cukru
  • 1 łyżeczka soli
 Drożdże rozgniatamy dodajemy łyżkę cukru i ciepłe mleko. Odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na około 10 min.
Rozpuszczamy masło w mleku i studzimy. 

Mąkę przesiewamy do miski. Nie chowamy jej bo będzie nam potrzebna w późniejszych etapach. Dodajemy ostudzone masło i mleko oraz jajko. Następnie dodajemy zaczyn i zagniatamy do otrzymania jednolitego ciasta. Podsypujemy mąką blat i zagniatamy około 5 min. Następnie dzielimy na 3 części. Do jednej dodajemy kakao i zagniatamy przez około 5 min. Do drugiego ciasta dodajemy sproszkowaną zieloną herbatę. Formujemy trzy kulki i odstawiamy na około 15 min do wyrośnięcia.



Po tym czasie każdą kulkę wałkujemy na mniej więcej kształt prostokąta (podsypujemy mąką żeby się nie kleiły).



Nakładamy ciasto jedno na drugie w kolejności: jasne, zielone, kakaowe. Robimy wałeczek i tniemy na równe części. W formie na tartę o średnicy 24 cm zmieściło się 8 kawałków + końcówkę układamy w centrum (układa nam się piękny kwiatek). Ciasto okładamy w odstępach (urośnie). Pozostałe części możemy upiec np. w formach do muffin. Ja nie chciałam ich upychać w formie, bo nie pasowały mi kompozycyjnie.Czekamy aż wyrosną nasze zawijasy około 15 min. W tym czasie już rozgrzewamy piekarnik.



Wkładamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy około 35 min w temperaturze około 180 stopni Celsjusza. Sprawdź patyczkiem czy się upiekło. Ciasto wyszło dobre, puszyste ale mało słodkie jak ktoś woli słodsze niech dosypie więcej cukru, ale lepiej na sam finał posypać cukrem pudrem według preferencji :)
Sam smak nie powala ale wielbiciele zwykłego drożdżowego nie będą zawiedzeni. Polecam dodać do niego masełko lub konfiturę :) z rana do kawki mmmm....

Ciasto po upieczeniu wyglada przepięknie :)
Polecam na święta i różnego rodzaju okazje. 


Smacznego :)

A tak wyglądało ciasto nr 1 po upieczeniu, które uznałam za nieudane (jest różnica prawda? nie wyrosło tak ładnie jak nr 2):


Jeszcze na koniec drożdżowy kwiatek i już zmykam :) Miłego dnia :)









środa, 13 marca 2013

Fafernuchy czyli marchewkowe poduchy

"Fafernuchy"! 
"Fafernuchy?? Co to takiego?"

Oglądając jeden z programów kulinarnych w tv usłyszałam pierwszy raz o czymś co się zwie "fafernuchy."
Fafernuchy to produkt regionalny na Kurpiach. Pierwotnie dodawano do nich również buraka cukrowego.



Pomyślałam muszę je zrobić! Od razu wpisałam w wyszukiwarkę a przepis okazał się banalnie prosty. Oryginał tu: http://ugotuj.to/ugotuj/64984800/fafernuchy++ciasteczka+marchewkowo+miodowe/p/

Podaje przepis na nie w trochę zmodyfikowanej formie:

Stopień trudności: proste. 
Czas przygotowania: około 1,5 h.
Ilość porcji: z podanych składników wychodzą dwie blachy - około 100 sztuk.


Składniki:
1 kg marchwi
około 340 g mąki pszennej* - ok. 2 szklanki
[+ mąka do posypania ciasta przy wyrabianiu]
około 300 g mąki żytniej* - ok. 2 szklanki
 1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżki miodu
3 łyżki cukru brązowego
1 torebka cukru waniliowego
* podane wagi wyliczyłam z przelicznika - ze strony: http://portalkucharski.pl/przelicznik/ (dawałam po 2 kubki mąki pszennej i 2 kubki mąki żytniej).


Marchewkę gotujemy aż będzie miękka, studzimy i rozdrabniamy blenderem. Mąkę wsypujemy do miski dodajemy proszek do pieczenia, cukier waniliowy, cukier trzcinowy, miód i mieszamy. Następnie dodajemy marchew. Zagniatamy ciasto. Blat podsypujemy mąką i wyrabiamy (ciasto będzie kleiste). Ciasto porcjujemy na mniejsze kawałki - będzie łatwiej zrobić rulonik. Dalej postępujemy tak jak byśmy robili zwykłe kopytka. Rulonik kroimy na kawałki - poduszki ;)

Rozgrzewamy piekarnik. W oryginalnym przepisie jest podana temperatura 190 - 200 stopni. Mam stary piekarnik, który grzeje jedynie od spodu. Ja piekłam w temperaturze około 150 - 160 stopni Celsjusza (temperatura mierzona termometrem) i nastawiłam na pozycję nr 3 - blachę włożyłam na najniższą "półkę". Po około 20 min, kiedy fafernuchy się przypiekły od spodu - przekładam blachę wyżej i piekę jeszcze przez około 10 mi. Moje fafernuchy są lekko przypieczone z wierzchu i miękkie w środku. To zależy od waszych preferencji - można je piec w wyższej temperaturze (myślę, że w 170 max) i dłużej - będą twardsze.


Smacznego!

Podczas robienia fafernuchów słuchałam:





niedziela, 24 lutego 2013

Pasztet sojowy


Od poniedziałku tj. 18 lutego postanowiłam, że przez kilka tygodni do (Wielkanocy) nie będę jeść mięsa. To swego rodzaju eksperyment. Czy dam radę? Dziś mija siedem dni. Kto wie może już tak zostanie...
Na razie mięsa mi specjalnie nie brakuje.. najbardziej chyba pachnącej wędliny i kiełbasy :D

Przy diecie wegetariańskiej musimy dostarczyć organizmowi odpowiednią ilość białka. Postanowiłam więc zrobić pasztet sojowy (mój pierwszy raz ;)






Stopień trudności: łatwe
Czas przygotowania: dłuuugo (namaczanie soi około 2h, a nawet przez noc potem gotowanie z min. 2 h - 2,5 h + pieczenie około 1h ).
Ile porcji: z podanych składników wychodzą dwie formy keksówki.
Czego nam potrzeba: foremek "keksówek", maszynki do mielenia, mikser, blender lub inne urządzenie, które nam zmieli składniki; garnek do gotowania soi; miska.


Składniki:
opakowanie soi (350g)
trzy nieduże marchewki
pół szklanki ziarnek słonecznika
siemię lniane -garść
otręby ok. pół szklanki (trochę do posypania foremek)
3 łyżki mąki kukurydzianej (można dać ziemniaczanej)
suszone śliwki (garść śliwek)
2 łyżki oliwy
1 cebula
przyprawy w zależności co kto lubi: sól, pieprz, oregano, bazylia, czerwona papryka mielona, pietruszka.




Soje opłukałam, wsypałam do garnka z wodą i zostawiłam na całą noc. Na drugi dzień zagotowałam (niektórzy wymieniają wodę inni nie) ja gotowałam w tej samej wodzie co namaczałam. Przy gotowaniu trzeba uważać żeby soja nie "wyparowała" nam z garnka ;) w razie potrzeby dolewać wody. Moja gotowała się ponad dwie godziny na małym ogniu a może i dłużej... Do gotującej się soi dodajemy pokrojoną marchewkę. Sprawdzamy czy warzywa są miękkie i odcedzamy. 

Ostudzone warzywa rozdrabniam blenderem. Dodaję następnie do masy pokrojoną w kostkę cebulę i przyprawy oraz mąkę, olej i ziarnka słonecznika, siemię lniane i otręby. Wszystko mielę w maszynce do mielenia. Na koniec do masy dodaję śliwki pokrojone i mieszam wszystko - próbuję i ewentualnie doprawiam. 

Formy smaruję masłem, wykładam papierem do pieczenia a dno posypuję otrębami i ziarnami słonecznika (sypie również na wierzch). Wykładam masę do form. Piec około 1 godziny w temperaturze około 180 st. Celsjusza. Góra ma być zarumieniona. Pasztet można kroić po ostudzeniu.

Pasztet najlepiej smakuje ze swojskim, świeżym chlebkiem (niebawem wrzucę przepis). Doskonale się rozsmarowuje na chlebku.



Smacznego!



Ostatnio brzmi ciągle w mych głośnikach: http://www.youtube.com/watch?v=vT3HrrrHzII&list=ALYL4kY05133r6oZmc_mUqMw9UMfm9esxw





wtorek, 5 lutego 2013

Czeskie Trdlo. Skalicky Trdelnik.

Wielkimi krokami zbliża się Tłusty Czwartek. Postanowiłam więc zrobić z tej okazji coś niebanalnego. Pierwotnie miały to być rurki z kremem... :) Ale ostatecznie wygrały tradycyjne słowackie "rurki" czyli Trdlo - na pewno mają mniej kalorii od rurek z kremem ;)



Skalicky Trdelnik to tradycyjny przysmak mieszkańców Słowacji. Nazwa pochodzi od nazwy miejscowości - Skalica gdzie były pierwotnie wyrabiane podobno za sprawą węgierskiego generała na emeryturze (źródło: wikipedia). 
Trdelnik to popularny produkt kulinarny na wszelkiego rodzaju jarmarkach. Można je dostać też w Zakopanem i podobno w kurortach nad Bałtykiem ;). 

Tradycyjnie robi się je z ciasta drożdżowego nawijanego na walec drewniany - obecnie na walec metalowy i piecze jak na ruszcie. 

Tradycyjnie robi się je w ten sposób:
http://www.youtube.com/watch?v=ACUfL4bAexQ

Przepis na Trdelnik (Trdlo) znalazłam w internecie ;) Autorka bloga w bardzo dokładny sposób opisuje krok po kroku poszczególne etapy (jest też filmik): http://kotlet.tv/trdlo-staroceske-trdelnik-wegierski-kurtoskalacs

Stopień trudności: łatwe.
Czas na przygotowanie: około 1h 20 min. (godzinę ciasto wyrasta, pieczenie to 10 - 15 min).
Ilość porcji: z podanych składników wyszło: 12 -13 sztuk.



Składniki:
ciasto
260 g mąki pszennej (1,5 szklanki)
110 ml mleka (mniej niż 0,5 szklanki)
15 g drożdży świeżych
2 łyżeczki cukru
1 jajko

30 g masła

posypka
 (ilość składników według uznania - to nie laboratorium:):
cukier brązowy (2 łyżeczki)
przyprawa do piekarnika (cynamon, goździki, gałka muszkatołowa, kakao)
mielony imbir (szczypta)
chilli (szczypta mielonej chilli)
otręby żytnie (łyżka)
starte  migdały (2 łyżeczki)
cukier waniliowy (łyżeczka)



Z drożdży i cukru robimy zaczyn i czekamy aż się rozpuści. Do miski wsypujemy składniki: przesianą mąkę, miękkie masło, jako, mleko i rozpuszczone drożdże. Mieszamy do połączenia składników a następnie wyrabiamy na blacie. Wyrobione ciasto smaruję oliwą i odstawiam na godzinę do wyrośnięcia w ciepłe miejsce. Po tym czasie dzielimy je na dwie części. Rozwałkowane kroimy na paski około 3 cm szerokości.



Teraz zaczyna się zabawa. Owijam wałek folią aluminiową (dwoma kawałkami), smaruję tłuszczem i nawijam ciasto tak aby na siebie zachodziło. Potem obtaczam nasze zawijasy w posypce (przyciskając wałek do mieszanki).



Wkładam do nagrzanego piekarnika na około 10 -15 min. Piekarnik nastawiłam na około 130 stopni na środkowej półce, ustawiłam Trdelniki na kratce. W oryginale jest podana temperatura 180 st. - może lepiej sie trzymać tej temp. Ja ustawiłam pokrętło na pozycję 4 (mierzona temp. to około 130 st) - zależy od piekarnika. Na 180 st. myślę, że już po 10 min będą upieczone. Ale uważać żeby nie przypalić, sprawdzać. Mają być lekko zarumienione.


Moje Trdelniki po około 14 minutach były idealne: nie za suche, mięciutkie. Bardzo łatwo odchodzą od foli. Po ostygnięciu robią się chrupiące.
Serdecznie polecam. Jest trochę przy nich pracy ale WARTO! Na karnawałowe przyjęcie, na śniadanie, na deser dla ukochanej osoby ;)



Mi najlepiej smakowały jeszcze ciepłe ze szklanką mleka :)


Smacznego!


Przy robieniu Trdelników słuchałam ścieżki do filmu Dijango - polecam film :) i szczególnie ten kawałek.

Oprócz tego też Electric Guest (płyta Mondo), której producentem jest Danger Mouse.


czwartek, 10 stycznia 2013

Nadziewane kule ryżowe w sosie słodko - kwaśnym z kaki

Lubicie kaki? Ze względu na dużą zawartość wapnia polecane są osobom chorującym na osteoporozę.
Dziś podam prosty przepis na kule z ryżu w sosie z tych owoców.

Smak owoców jest dość mdły dlatego dodałam do nich między innymi sok z cytryny i miód.

Stopień trudności: łatwe.
Czas na przygotowanie: około 30 - 40 minut.
Ilość porcji: z podanych składników wyszły cztery większe kule i dwie mniejsze.




Składniki:
  • dwie torebki ryżu białego (zwykły biały długi ryż - ma być kleisty)
  • kilka sztuk pomidorów suszonych (ilość według uznania)
  • kilka sztuk kaparów (ilość według uznania)
  • około 1/5 opakowania sera feta (opakowanie 270 g) lub według uznania
  • tuńczyk z puszki lub łosoś wędzony w kawałku 
  • jedna sztuka kaki do przyozdobienia  
  • szczypiorek

sos:
  • 1 sztuka kaki
  • 1 łyżeczka octu jabłkowego
  • 2 płaskie łyżki miodu
  • sok z połówki cytryny
  • sól, pieprz, papryka ostra w proszku
  • łyżeczka oliwy do smażenia 

dodatkowo:
kawałek foli aluminiowej i plastikowej  
do posypania gotowej potrawy można użyć zmielonych orzechów włoskich



Rozgrzewamy piekarnik i wkładamy owoc kaki w foli aluminiowej na około 15 - 20 min. To był eksperyment po tym czasie owoc jest miękki. Potem obieramy i postępujemy według dalszych wskazówek. Nie musimy go piec w piekarniku jak mamy mało czas... jeśli mam dojrzały miękki owoc - myjemy go, obieramy ze skórki i kroimy w drobną kostkę. Smażymy na rozgrzanej patelni z oliwą. Następnie dodajemy ocet. Po chwili sok z cytryny i przyprawy. Po minucie dodajemy miód. Ciągle mieszając doprowadzamy do wrzenia i dusimy chwilę. Odstawiamy - sos najlepiej podawać jeszcze ciepły.

W tym samym czasie gotujemy ryż według przepisu na opakowaniu (około 15 min).

Przygotowujemy sobie stół do pracy. Ja robiłam moje kule na blaszce do pieczenia (potem można ją łatwo umyć). Kładziemy na nią prostokątny kawałek foli spożywczej - posłuży nam do formowania naszych kul. Kroimy drobno kapary, szczypiorek, pomidory w paski,  fetę na kawałki i pozostałe produkty.

Ugotowany ryż kładziemy na foli i wygładzamy powierzchnię. Na nim nakładamy poszczególne produkty - każdego po trochu. Przykrywamy warstwą ryżu i zawijamy folią.



Składniki wewnątrz ryżowych kul są dość ostre mają specyficzny, wyraźny smak zwłaszcza pomidory i kapary - nie każdy jest ich zwolennikiem. Sos jest słodko - kwaśny i wspaniale się nam smaki mieszają. Można a nawet należy :) zmieniać składniki według upodobań. Można dodać np. marynowany imbir, paprykę.

Gotowe kule można podgrzać w piekarniku - ja lubię na zimno :)
Podajemy z sosem ułożonym na plasterkach kaki.
Doskonała przystawka lub dodatek do dania głównego.

Smacznego.



Przy robieniu ryżowych kul słuchałam :